Kolejny etap londyńskiej przygody został wprowadzony w życie. Nazwa „100 na jednego” to cykl 100 wypraw do różnorodnych miejsc związanych z branżą alkoholową na terenie Londynu. Dzisiejszego wieczoru miałem okazje zagościć w niedawno otwartym, ale jakże zjawiskowym cocktail barze(z częścią restauracyjną) w dzielnicy, której nazwa dla milionów ludzi na całym świecie kojarzona jest głównie z footballem, a rdzenny londyńczyk utożsamia ją przede wszystkim z ogromną liczbą lokali gastronomicznych klasy Premium- Chelsea.
„The Collection” to kolejny popis sztuki designerskiej, połączenie surowego wnętrza dużego „magazynu”(pomieszczenie główne bardzo przypomina zajezdnię św.Wawrzyńca)
z elementami jakie powinien posiadać punkt gastronomiczny, mający pobudzić naszą swobodę i rozłechtać ochotę zrelaksowania się po ciężkim dniu, bądź w jego trakcie.
Po standardowej „ceremonii” powitania i wypytania dla ilu osób będzie stolik w nasze ręce trafiła karta drinków z małym dodatkiem barowych snacków. Forma menu cocktailowego bardzo skromna, co wcale nie oznacza że zła, zrobiona na wzór maszynopisu jeszcze bardziej oddaje klimat tego miejsca. Przy dziesięciu pozycjach drinków konwencjonalnych oraz podobnej liczbie klasyków nie mieliśmy najmniejszego problemu ze znalezieniem czegoś co będzie odpowiadać naszym gustom. Karta posiadała całkowity przekrój przez alkohole bazowe, techniki przyrządzania drinków, a także smaki(kwiatowe, ziołowe, mleczno-pikantne).
”L’oeuf is not drugs” to kompozycja świeżego rozmarynu, cachaçy, białego wina, miodu, oraz kilku kropel absynthu. Całość zescalona białkiem jajka, które zaokrągliło cachaçe i absynth, a także podkreśliło ziołowy charakter cocktailu. Lokalowi również nie można odmówić finezji w doborze szkła. Koktajlówki na długiej nóżce, zwieńczone delikatną czarką, na pewno nie wzbudzą u gościa wrażenia niedolania przy serwowaniu klasycznego „Martini cocktail”. Tyle o smakach, teraz troszkę o funkcjonalności. Pięć „oddzielnych” barów na jednej długości ściany. Każdy z troszkę inną wystawką alkoholi co wcale nie znaczy o niedbalstwie barmanów, a raczej o świadomości właścicieli że monotonia w każdej postaci nudzi gości. Kolejnym pozytywnym aspektem jest kiosk z trendy-nowinkami firmy która zaprojektowała wnętrze lokalu. Można się w nim poruszać jak w mikro muzeum oraz kupić jeden z dość oryginalnych produktów np. karnister z logotypami CC, bądź zasuszonego motyla w drewnianej ramce. Minus to na pewno wysokość stolików i krzeseł. Zdecydowanie za niskie co przy odbiorze zamówienia, serwisie, czy też frywolnej rozmowie z gościem przenosi nas w krainę Liliputów, a samym Guliwerem staje się kelner, którzy raz po razie musi się nieźle nachylać, żeby coś z tego wyszło. Bardzo specyficznie oraz dość odważnie, ale i zarazem przejrzyście i minimalistycznie została stworzona strona internetowa do której adres z przyjemnością podaje: http://www.the-collection.co.uk/
Podsumowując: myślę, że ”The collection” mogłoby bez większych problemów stanowić świetne tło do „The end of prohibition” part 2, ale o tym niech już zadecyduje sam ojciec tego projektu Andrzej Rachwalski.
Z barmańskim pozdrowieniem
Piotr Sajdak
(Zdjęcie – strona internetowa The Collection)